#mojetg

30MTG3_21 JAK PIOTR ZOSTAŁ MIKOŁAJEM

JAK PIOTR ZOSTAŁ MIKOŁAJEM 


PIOTR TROJAN 


W moim domu przygotowania do świąt rozpoczynały się wcześnie: 1 grudnia ja i moi dwaj bracia dostawaliśmy kalendarze adwentowe i jeszcze tego samego dnia zjadaliśmy wszystkie czekoladki, aż do Wigilii. Na szczęście tata roztapiał w garnku nową czekoladę, zalewał nam puste okienka w kalendarzu i mogliśmy powrócić do świętowania. 


Wigilia zawsze była intensywnym dniem. Trzeba było udekorować makówki, kupić chleb od Hankiego, odebrać śledzie od babci. Wstawaliśmy tego dnia bardzo wcześnie, budził nas zapach z kuchni. 


Choinki mieliśmy osobliwe. Z reguły dość późno kupowane, co z jednej strony przekładało się na okazyjną cenę, ale z drugiej – na jakość i walory wizualne drzewka, którego inni nie chcieli wcześniej kupić. Choinka była w efekcie a to trochę krzywa, a to z dwoma czubkami. Raz trafiła się z plastiku. Sama grała kolędy, a ze swojego czubka sypała śniegiem ze styropianu, który potem kot roznosił po całym domu. 


Na stole wigilijnym była zupa z podrobów rybnych i białych warzyw z pasternakiem, karp gotowany i smażony, kapusta z grzybami i moje ulubione makówki. Choć mama twierdzi, że kiedyś ich nie lubiłem i mówiłem: ziemi jeść nie będę! 


Najwięcej wspomnień przywołują zdjęcia. Co roku robiliśmy rodzinne zdjęcie, z psem. Gdy dziś na nas patrzę, muszę przyznać, że świetnie się ubieraliśmy. Dzisiejsi hipsterzy pozazdrościliby nam odwagi i stylu. 


W święta nasz blok na Szwedzkiej nie był już szary. Nasz blok wyglądał pięknie! W każdym oknie błyszczały kolorowe lampki, a w korytarzu od drzwi sąsiadów dobiegał zapach wigilijnych potraw. 


Przy stole były życzenia, wspomnienia i kolędy. Najstarszy brat Karol grał na klarnecie, młodszy Andrzej na skrzypcach, ja na gitarze. To nie była nasza ulubiona część wieczoru, ale konieczna, by dostać prezenty. 


Moim pierwszym prezentem dla rodziców była laurka wciśnięta w butelkę po kakao. Później z braćmi robiliśmy już składkę z kieszonkowego na ciut kosztowniejsze podarunki. 


Od rodziców na Mikołaja dostawaliśmy słodycze, ale na Wigilię pojawiały się już konkrety, głównie Lego i zimowe zapotrzebowania: buty, kurtki czy rękawiczki. Kiedy Karol wyrastał z ubrań, ja przejmowałem jego szafę, a po mnie Andrzej. Wieczorem odwiedzaliśmy babcie i dziadków. Jak tylko dostaliśmy upominki, chcieliśmy wracać do domu, bo najlepsza część Świąt była przed nami: zabawa nowymi prezentami. 


Parę lat później zacząłem sobie dorabiać jako Święty Mikołaj. Jeździłem po Tarnowskich Górach w bryczce i częstowałem dzieci cukierkami. Pamiętam, jak jedno z nich dało mi list. Chłopiec chciał na Święta wóz strażacki. Mój tata zobaczył ten list i postanowił za wszelką cenę zdobyć takie autko. Udało się. W Wigilię przebrałem się za Mikołaja i pojechałem pod adres z listu z pięknym czerwonym samochodem straży pożarnej. Drzwi otworzył ojciec chłopca. Nie była to zamożna rodzina. 


Chłopiec zaniemówił z wrażenia, gdy zobaczył przed sobą Świętego Mikołaja z jego wymarzonym prezentem. To była bardzo wzruszająca chwila. 


Dziś wiem, że najpiękniejszym prezentem, jaki można dostać na Święta, to czas. Czas spędzony z tymi, których się kocha.


PIOTR TROJAN (na zdjęciu z rodzinnego albumu po lewej)

– jest aktorem, scenarzystą i reżyserem. Zdobył prestiżowe nagrody, m.in. Orła za najlepszą rolę męską oraz nagrodę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za pierwszoplanową rolę męską w filmie „25 lat niewinności.